sobota, 8 sierpnia 2009

Michael Wittmann


Jako, że dziś przypada 65ta rocznica śmierci tego wybitnego i najsłynniejszego niemieckiego asa pancernego, postanowiłem zamieścić o nim notkę na moim blogu...



Załoga "Tygrysa" S04 od lewej: SS-Üntersturmführer Michael Wittmann, SS-Rottenführer Bobby Woll, SS-Panzerschütze Werner Irrgang, SS-Panzerschütze Sepp Rössner, SS-Sturmann Eugen Schmidt

A teraz jego dość długa, ale na prawdę bardzo wciągająca i ciekawa historia...

Michael Wittmann urodził się w chłopskiej rodzinie, 22 lipca 1914 roku, w Vogelthal w pobliżu miasteczka Beilngries w regionie Oberpfalz w Bawarii. Syn Johanna i Ursuli Wittmann, wychowywał się w katolickiej rodzinie, w miejscu swego urodzenia do wczesnych lat dwudziestych. Przez ciężką pracę na farmie zdobywał tak potrzebne później doświadczenia: pracę w zespole i zamiłowanie do maszyn. Wówczas ujawniła się jedna z najważniejszych jego cech - pracowitość. Częste polowania z ojcem wyostrzyły u młodego chłopca drzemiący w nim instynkt myśliwego.

W 1934 roku, w rok po dojściu władzy przez Adolfa Hitlera, dwudziestoletni Michael podjął pracę w FAD - Freiwillige Arbeitdienst (Ochotnicze Hufce Pracy), przemianowanej później na RAD - Reichs Arbeitdienst, w których z wielką ochotą i zaangażowaniem brał udział, zwiększając swoje doświadczenie w zakresie współdziałania i współgrania w obrębie zespołu ludzi. Postępując jak wielu swoich kolegów z RAD, Wittmann wstąpił do rozbudowywanej i reorganizowanej Reichswehry.

W dniu 30 października 1934 roku Michael zaczął służbę w 10 kompanii 19 Regimentu Piechoty stacjonującego w Freising w pobliżu Monachium. Wówczas to młody Wittmann po raz pierwszy zetknął się z nowym rodzajem broni - pojazdami pancernymi, w tym przypadku pierwszym seryjnym czołgiem armii niemieckiej - PzKpfw I. Do września 1936 roku dosłużył się stopnia Gefreitera, później zdemobilizowany osiadł w Ingolstadt i podjął pracę jak robotnik kolejowy w Reichertshofen.

Skuszony możliwością szybkiego awansu i prestiżu, młody Wittmann zainteresował się nową formacją militarną - Allgemeine-SS. Zaciągnął się do tej formacji 1 października 1936 roku, a po przejściu rygorystycznych testów sprawnościowych, umysłowych i medycznych, młody Michael mógł wreszcie nałożyć upragniony czarny mundur. Został przydzielony do jednostki Sturm 1/92 Allgemeine-SS stacjonująca w Ingolstadt. Jednak dla przyszłego pancerniaka nie był to szczyt marzeń. Skwapliwie wykorzystał nadarzającą się okazję i wstąpił do SS-VT (SS-Verfügungstrupe), militarnego odłamu SS (a późniejszej Waffen-SS). Kariera Wittmanna rozpoczęła się od stopnia SS-Manna, odpowiednika Gefreitera w Wehrmachcie. Michael został zrekrutowany do 17 kompanii Leibstandarte SS Adolf Hitler - gwardii przybocznej Führera, gdzie trenował kunszt wojenny na pojazdach opancerzonych SdKfz 222 (4 X 4) i SdKfz 232 (6 X 6). Ostatnie dwa lata pokoju przebiegały w karierze Wittmanna we wzorowy sposób - dwukrotnie awansował.

We wrześniu 1939 roku Unterscharführer Michael Wittmann nie był jeszcze gwiazdą propagandy niemieckiej, gdyż swoją służbę wojenną rozpoczął od mało eksponowanej pozycji - najpierw jako kierowca, a później dowódca jednego z rozpoznawczych wozów opancerzonych w Panzerspäh-Zug (plutonie rozpoznawczym). Podobnie mało było słychać o Wittmannie w zachodnich kampaniach 1940 roku: w krajach Beneluksu i we Francji.

Udana kampania francuska zakończyła się latem tego samego roku i LSSAH udała się na zasłużony odpoczynek w Metz we Francji. Tam miał styczność po raz pierwszy z nowym rodzajem uzbrojenia, pojazdy wsparcia piechoty - Sturmgeschütz III Ausf. A, zwanymi Stug, wyposażonymi w krótkolufowe działa KwK 75mm. Następnym krokiem było zgłoszenie się na ochotnika do oddziałów wyposażonych w owe działa samobieżne, co odbyło się bezproblemowo.
Dużym kłopotem dla Wittmanna było skompletowanie doświadczonej i zgranej załogi. Było to niezwykle trudne, gdyż StuG był całkiem nowym rodzajem broni i nie opracowano wówczas skutecznych metod walki tymi pojazdami. Jedyny wyjściem dla Michaela było skompletowanie doświadczonej załogi z innych jednostek pancernych. Było tak w przypadku Rottenführera Klinka - strzelca, eksperta w tej dziedzinie z pojazdów PzKpfw I oraz PzKpfw II, Rottenführera Koldenhöffa - kierowcy, Rottenführera Petersena - ładowniczy. Później okazać się miało, że idea "dobra maszyna jest wtedy dobra, kiedy załoga jest taka sama" opłaciła się Wittmannowi w przebiegu całej jego kariery.
Treningi jakie odbywała załoga na swoim Sturmgeschütz nazwanym „Buzzard” były bardzo realistyczne, obejmowały między innymi zasady współdziałania batalionów dział samobieżnych z piechotą, a także walka wręcz z "wrogimi" piechurami, którzy dostali się w pobliże pojazdu nieasekurowanego przez własną piechotę. Szczególnie ten rodzaj treningu okazał się skuteczny, gdyż w przyszłych kampaniach na wschodzie, Wittmann miał w praktyce wykorzystać nabyte umiejętności obsługi podręcznego MP-40.

Na wiosnę 1941 roku rozpoczęła się operacja "Marita", czyli atak na Jugosławię i Grecję, gdzie Wittmann po raz pierwszy wziął bezpośredni udział w walce, oczywiście na nowym sprzęcie. Dnia 6 kwietnia 1941 roku 9 Dywizja Pancerna, a w niej batalion Michaela, wzięła udział w ataku na Skopje w Jugosławii. W dalszym etapie wojny, podczas walki z grecką 13 Dywizją Piechoty w okolicach Jeziora Kastoria, wzięto ponad 12 000 jeńców. Po zakończonej kampanii 1 SS Dywizja Zmotoryzowana LSSAH została wysłana na zasłużony odpoczynek do Czechosłowacji. Takie rozlokowanie było podyktowane przygotowaniami do przyszłej kampanii.

Dnia 22 czerwca 1941 rozpoczęła się najdłuższa, trwająca
1000 dni, kampania zapoczątkowana słynną operacją "Barbarossa". Udział w walkach na froncie wschodnim brała także 1 SS Zmotoryzowana Dywizja LSSAH, przydzielona do Grupy Armii Południe w celu ataku na kierunku roponośnego kaukaskiego obszaru. Wówczas po raz pierwszy na owym odcinku frontu rozjaśniała nowa gwiazda - Michael Wittmann.

Zdarzenie, jakie miało miejsce 12 lipca 1941 roku w okolicy punktu 65,5, na zawsze odmieniło życie młodego dowódcy. Owego dnia punkt 65,5 stał się miejscem obserwacyjnym dla załogi StugG III. Będąc na szczycie wzniesienia strzelec Rottenführer Klink zauważył zbliżające się w dwóch kolumnach radzieckie czołgi. Były to nowoczesne pojazdy pancerne T 34/76, przewyższające uzbrojeniem i opancerzeniem swoje niemieckie odpowiedniki. Jednak w starciu jakie nastąpiło w chwilę potem, górę wzięło opanowanie i umiejętności młodego niemieckiego dowódcy. Szybko zniszczone dwa z 18 pojazdów radzieckich stanęły w płomieniach, zanim zaskoczeni strzelcy radzieccy odpowiedzieli niecelnym ogniem. Wittmann szybko wycofał swój pojazd za wzniesienie, pod las, wybiegł z wozu na pieszy rekonesans. Następny T 34/76 był dziełem strzelca Klinka, gdyż w owym czasie Wittmann wracał do swego wozu. W tym samym czasie Stug został dostrzeżony przez czwartą radziecką maszynę, która otworzyła ogień. Pojazd Wittmanna, na pełnym gazie w szaleńczych unikach, zdołał zniszczyć radzieckiego marudera. Kierowca Koldenhöff zauważył wówczas trzy wozy radzieckie, stojące 500 metrów od nich, na wzniesieniu. Znów używając silnika i manewrując, niemiecki pojazd zniszczył dwa kolejne T 34/76. Trzeci pojazd w uciekł "na pełnym gazie" z pola bitwy.
Za swój wyczyn (6 zniszczonych czołgów T 34/76), wieczorem tego samego dnia, Michael Wittmann został odznaczony przez dowódcę LSSAH Seppa Dietriecha swoim pierwszym medalem - Krzyżem Żelaznym II Klasy. Wraz z upływem czasu opór Armii Czerwonej tężał, natomiast tempo ataku Armii Niemieckiej stopniowo malało. 20 sierpnia 1941 roku w pobliżu miasta Uman, młody bohater odniósł swoją pierwszą ranę na polu walki. Obrażenia nie były poważne i Wittmann mógł kontynuować walkę. Następnego dnia otrzymał Odznakę Rannego w Czerni, a jeszcze tego samego dnia podczas ataku przez stepy w pobliżu Nogai, przekroczył wraz z nacierającymi rzekę Dniepr. Za ten wyczyn otrzymał 8 września 1941 roku Krzyż Żelazny I Klasy. 8 października 1941 roku Michael Wittmann został ponownie ranny w głowę i nogę - przeleżał dwa dni w szpitalu polowym. Zima przełomu 1941 i 1942 roku była straszna dla niemieckiej armii, lecz pomimo niesprzyjających warunków i odmawiającego posłuszeństwa sprzętu, LSSAH udało się w połowie października zdobyć dwa, kluczowe miasta: Stalino i Taganrog, a 20 tego miesiąca miasto Rostow nad Donem. Dzień później otrzymał Srebrną Szturmową Odznakę Pancerną za udział w 25 bitwach. Jednocześnie awansował na SS-Oberscharführera.

Na wiosnę 1942 roku, w maju, Wittmann powrócił do Niemiec aby odbyć szkolenie w elitarnej szkole wojsk SS - Junkerschule w Bad Tölz w Bawarii. W okresie tym ciężka i czasochłonna praca nad nowymi technikami walki, nowymi koncepcjami i technologiami, przeplatała się ze współpracą między kolegami ze szkoły. 12 grudnia 1942 roku - po 6 miesiącach wytężonej pracy Wittmann, w stopniu SS-Untersturmführera (podporucznika), został przyjęty do 500 Treningowego i Uzupełniowego Batalionu Ciężkich Czołgów (Pz. Ers- und Ausb. Abt. 500) w Paderborn. Stamtąd został wysłany do Ploermel w Północnej Francji, gdzie miał dokończyć swoje szkolenie.

Na początku szkolenia Wittmann dowodził czołgiem eskortowym PzKpfw III L/M, mającym za zadanie ochronę tyłów zaangażowanych w walkę SdKfz 181 PzKpfw VI Ausf. E. Wiosną 1943 roku został przeniesiony do plutonu wspomnianych Tygrysów. Dalej w trakcie ćwiczeń miał przystosować się do nowego i zabójczego pojazdu Armii Niemieckiej, wyposażonego w ogromne 88mm działo L/57 KwK 36. Znowu, tak jak dwa lata wcześniej, Michael musiał kompletować 5-osobową załogę, na którą złożyli się: celowniczy-strzelec Rottenführer Balthasar "Bobby" Woll, który później sam został dowódcą swojego własnego Tygrysa, ładowniczy - Rottenführer Karl Berges, kierowca - Rottenführer Gustaw "Gustl" Kirschmer oraz radiooperator-strzelec - Rottenführer Herbert Pollman.

Po odebraniu nowej maszyny z zakładów w Kassel i sprowadzeniu jej do Ploermel, nastąpił okres adaptacji i oswojenia z maszyną. Cała załoga pilnie uczyła się korzystania z całej mocy działa i silnika nowego pojazdu, a także nie zapominać o jego słabościach. W drugiej połowie 1943 roku ciężkie bataliony zostały wysłane na wschodni front, aby wziąć udział w przygotowywanej operacji "Zitadelle" pod Kurskiem. Zostały rozlokowane w newralgicznych punktach obszaru koncentracji. Dywizja LSSAH została rozlokowana na południowym odcinku frontu, w okolicach Charkowa i Biełgoradu. Wittmann, przypisany do 13 ciężkiej (schwere) Kompanii, z czołgiem #1331, jeszcze przed rozpoczęciem Akcji pod Kurskiem, sprawdził w akcji swoją maszynę w potyczce pod Merefą, gdzie w akcji z flanki "na pełnym gazie" zlikwidował 2 działa ppanc. oraz zabłąkanego T 34/76. Nowa broń spełniła oczekiwania dowódcy.

Bitwa pod Kurskiem miała ukazać pełen kunszt wyszkolenia młodego asa pancerniaków. Lecz pierwszego dnia akcji zostali ranni kierowca Kirschmer i ładowniczy Berges. W zastępstwie kierowcy, stery przejął Rottenführer Möller i walka potoczyła się dalej. Tego dnia na koncie Tygrysa #1331 zanotowano 2 działa ppanc., 2 czołgi T 34/76, w następnych dniach (7, 8 lipca 1943) lista wydłużyła się o kolejne 2 T 34/76, 2 U 122, 3 T 60/70. Dalej, 12 lipca, w bitwie pod Prohorowką - kolejnych 8 czołgów (T 34/76 i KV-1), 3 działa ppanc. i bateria dział polowych. Oficjalnie operację "Cytadela" zakończono 17 lipca 1943 - operacja okazała się fiaskiem, ale poszczególne jednostki, takie jak Wittmann, odniosły niekwestionowany sukces. Do tego dnia miał on na swoim koncie 30 pojazdów pancernych wroga i 28 dział przeciwpancernych. Dnia 29 lipca tego roku 13 ciężka Kompania została przemianowana i przekształcona w 101 ciężki SS Batalion Pancerny (schwere SS Panzer Abteilung 101), w sierpniu zaczęto przerzucać nowo utworzoną, ale wykrwawioną, jednostkę do Włoch w ramach odpoczynku i uzupełnień. Jesienna ofensywa Armii Czerwonej spowodowała przeniesienie w rejon kijowski zreorganizowanej w październiku tego roku 1 SS Dywizji Pancernej LSSAH. Jednostka wyruszyła wraz z Wittmannem i jego czołgiem #S 21 na trzecią turę zmagań w Rosji. Nowa formacja wzięła udział w ataku na miasto Brusiłow na zachód od Kijowa. 13 listopada 1943 roku Wittmann zniszczył ponad 20 radzieckich czołgów i dział ppanc., natomiast 21 listopada cała załoga Tygrysa #S 21 wzięła udział w potyczce na granaty i broń ręczną z piechotą radziecką, w której ranny w podbródek został dowódca czołgu. Pomimo odniesionej rany, Wittmann tego dnia zniszczył jeszcze 10 pojazdów pancernych i 7 dział ppanc. wroga.

W okresie zimowym nastąpił zastój w walkach, a 101 ciężki Batalion SS, tak jak i inne przeszły do wyczekującej defensywy. Z urlopu zdrowotnego, po odniesionych ranach pod Kurskiem, powrócił kierowca Kirschmer. W dniu 13 stycznia 1944 roku, za "wspaniałą służbę Ojczyźnie", Wittmann otrzymał Krzyż Rycerski Krzyża Żelaznego. Ogólna, zanotowana liczba 88 zniszczonych czołgów i pojazdów ppanc., wzrosła owego i następnego dnia o kolejne 19 czołgi T 34: modele 76 i 85 oraz 3 działa szturmowe. Miały to być niejako podziękowania za wspaniałe wyróżnienie. W końcu stycznia liczba ta przekroczyła magiczną cyfrę 100, a Wittmann stał się bożyszczem tłumów w Niemczech.

30 stycznia 1944 roku otrzymał depeszę z kwatery głównej Adolfa Hitlera, zawiadamiającą go o przyznaniu mu jako 380 żołnierzowi Armii Niemieckiej, Liści Dębu do Krzyża Rycerskiego. Oprócz medalu został awansowany do stopnia SS-Obersturmführera (porucznika). 2 lutego 1944 roku Wittmann otrzymał w Wolfsschanze w Rastenburgu (Kętrzyn) z rąk Führera upragnione "Liście". W ślad za awansem, 15 lutego 1944 roku, objął dowództwo nad 2 kompanią sSS Pz. Abt. 101. Kilka dni przed odjazdem na zasłużony wypoczynek, Wittmann wziął udział w akcji przerwania kotła pod Czerkasami, gdzie zniszczył kolejnych 9 radzieckich czołgów.

Przebazowanie 101 ciężkiego Batalionu do Belgii nastąpiło miedzy 29 lutego a 2 marca 1944 roku. W drodze powrotnej, w Niemczech, ożenił się z poznaną rok wcześniej podczas szkolenia w Bad Tölz, Hildegardą Burmester. Świadkiem został kompan z wojska i przyjaciel - strzelec "Bobby" Woll.

D-Day, 6 czerwca 1944 roku rzeczywiście okazał się "najdłuższym dniem". Niemcy wzięte w kleszcze ze wschodu i zachodu, jak również z południa, musiały stawić czoło przeważającym siłom wroga. Udział w walce z zachodnimi aliantami wziął także Michael Wittmann, który ze swoją 2 kompanią 101 ciężkiego Batalionu stacjonował w Beauvais na wschód od Paryża. Już następnego dnia, otrzymując rozkazy wymarszu, młody dowódca kompanii na swoim nowiutkim PzKpfw VI Ausf. E #205, wyruszył w stronę normandzkich plaż. Dominacja aliantów zachodnich nad Europą była ogromna - kilka Tygrysów ze 101 ciężkiego Batalionu zostało zniszczonych (m.in. czołg „Bobby'ego” Wolla). Wittmann korzystając z okazji przyjął starego druha na stanowisko jakie wcześniej zajmował w jego wozie - strzelca-celowniczego. Wreszcie batalion dotarł na front w nocy z 12 na 13 czerwca. Jednostka została ulokowana w pobliżu Bayeux, w okolicy wioski Villers-Bocage.

Wcześnie rano 13 czerwca 1944 roku Wittmann, po porozumieniu się z dowódcą LSSAH, Seppem Dietrichem, udał się na samotny rekonesans. Według doniesień wywiadu, Anglicy, którzy skupili w okolicy znaczne siły, gotowi byli do ataku oskrzydlającego zgrupowanie niemieckie - Panzer Lehr Division. Zadanie Wittmanna było proste - miał on wybadać co robią siły angielskie w okolicy miasteczka Villers-Bocage. Teren porośnięty żywopłotami był wspaniałym miejscem do obrony, gdzie pojedynczy żołnierz z bronią ppanc., bądź pojedyncze działo przeciwpancerne mogło wyrządzić ogromne szkody atakującym. Z tego powodu Wittmann wraz z „Bobbym” Wollem za celownikiem osiemdziesiątki ósemki, powoli i pod osłoną drzew osłaniających przed angielskimi samolotami, poruszali się w kierunku szosy N 175. Będąc w bliskiej odległości od celu, około godz. 6:00, dowódca czołgu #205 spotkał sierżanta niemieckiej piechoty, który poinformował go o kolumnie angielskich pojazdów poruszającej się po drodze N 175 w kierunku Caen. W starym stylu, Wittmann wyskoczył z wieżyczki swojego Tygrysa i popędził kilkadziesiąt metrów wraz z sierżantem w kierunku północnym, w stronę drogi. Jego oczom ukazał się niekończący się konwój różnego typu pojazdów alianckich, który po zajęciu bez walki miasteczka Villers-Bocage, śmiało ruszył w stronę oddalonego o ponad 17 km miasta Caen. Jednostką tą okazała się 4 (CLY) Gwardia Londyńska „Sharpshooters”, będąca elementem 22 Brygady Pancernej, 7 Dywizji Pancernej - "Pustynnych Szczurów". Taka okazja nie mogła się już więcej powtórzyć, tak więc Michael pobiegł do swojego czołgu aby nie przepuścić takiej sytuacji.
Pechowy Szwadron A, wyposażony w czołgi typu Cromwell i M4A4 Sherman - oba wyposażone w 75mm działa, stacjonował na wschód od wioski, bezpośrednio za nim znajdowała się 1 Brygada Strzelców składająca się z 12 półciężarówek M3 oraz trzech lekkich czołgów M5A1 Stuart, w tym czasie Szwadron B zlokalizowany był na zachód od Villers-Bocage, w pobliżu sąsiedniej wioski Caumont, na drodze N 175 w pobliżu Tracy-Bocage. W międzyczasie w centrum miasteczka, na jej głównej ulicy rozlokował się sztab regimentu z kilkoma Cromwellami i 6-funtowymi działami przeciwpancernymi. Około godziny 8:30 ropoczęła się "rzeź niewiniątek". Pierwsza eksplodowała jedna z półciężarówek M3 należąca do 1 Brygady Strzelców. Pod ostrzałem dwóch karabinów MG 34 następne pojazdy zaczęły się palić. Następnie Woll rozprawił się swoim 88mm działem z trzema M5A1. Znajdujący się pod obstrzałem samotnego Cromwella z Dowództwa Regimentu 4CLY, Tygrys Wittmanna obrócił armatę i rozłupał wieżę angielskiego czołgu. Następnie dobrał się do dwóch nieuzbrojonych, o czym nie mógł wiedzieć, Shermanów, a potem do pojazdu rozpoznawczego Scout, należącego do oficera wywiadu. Wittmann wychodząc nad wieżyczkę swego wozu zaopatrzył się w MG 34 i dokończył dzieła pogromu niszcząc pozostałe półciężarówki M3. Następnie manewrując między płonącymi i dogasającymi wrakami, czołg powoli ruszył w centrum Villers-Bocage, w stronę 3 zauważonych Cromwellów z Dowództwa Regimentu. "Bobby" Woll zlikwidował najpierw najbliższego Cromwella, potem zajął się dwoma pozostałymi. Nie zauważył jednak czającego się, czwartego Cromwella, który ostrożnie ruszył za Tygrysem #205.
Podążając w dół ze wzgórza 213 PzKpfw VI natknął się na samotnego Sherman-Firefly'a ze Szwadronu B, 4CLY, wyposażonego w doskonałe brytyjskie 17-funtowe działo. Załoga zauważyła niemiecki pojazd i otworzyła ogień, który jednak z dużej odległości nie wyrządził Niemcom żadnej szkody. Strzały oddane przez angielski pojazd zaalarmowały jednak inne Shermany-Firefly ze Szwadronu B. W takiej sytuacji Wittmann postanowił wycofać się i sprowadzić inne pojazdy, które pomogłyby w rozstrzygnięciu bitwy na korzyść Niemców. W drodze powrotnej Tygrys napotkał w odległości mniejszej niż 50m zabłąkanego, podążającego jego śladem Cromwella. W chwilę potem wieża angielskiego czołgu "odfrunęła" od korpusu pojazdu, uderzona masywnym, osiemdziesięcio ośmio milimetrowym pociskiem. Dalsza podróż do swoich oddziałów odbyła się bez żadnych incydentów.
Po powrocie do swego batalionu i rozmowie z Seppem Dietrichem oraz dowódcą 1 Kompanii Hauptsturmführerem Rolfem Möbiusem, Wittmann nie chcąc tracić cennego czasu "wypożyczył" jeden z wozów z 1 Kompanii, i wraz z parą towarzyszących mu Tygrysów oraz eskortą w postaci jednego PzKpfw IV Ausf. H, udał się na miejsce porannej bitwy. Po dotarciu do punktu 213, Wittmann znów wyskoczył z wieżyczki czołgu i udał się zlustrować okolicę. Kolejna kolumna pojazdów ze Szwadronu A, 4CLY, poruszała się feralną drogą N 175. Uszczęśliwiony Wittmann biegiem wrócił do swego czołgu, wydając rozkaz wymarszu "pełnym gazem". Według planu trzy niemieckie czołgi miały pilnować, aby żaden z pojazdów angielskich nie wyrwał się pułapki, natomiast młody dowódca 2 Kompanii miał "własnoręcznie" zająć się całą kolumną. Wittmann powoli zbliżając się od południa w stronę drogi zauważył towarzyszące mu czołgi pędzące na drugą stronę drogi N 175, zajmując upatrzone pozycje.
Anglicy, zupełnie zaskoczeni przy piciu herbatki, nie mieli czasu na powrót do swych pojazdów, z których większość miała włączone silniki. Załogi angielski dosłownie czmychały w poszukiwaniu osłony, porzucając swoje maszyny. Nieliczne Cromwelle starały się ustawić w kierunku atakującego Tygrysa, powodując jeszcze większy zamęt na wąskiej szosie. "Bobby" Woll rozpoczął dzieło zniszczenia likwidując stojącą na czele kolumny półciężarówkę M3 oraz samochód rozpoznawczy Scout. Następnie Wittmann szybko jadąc wzdłuż opuszczonych czołgów angielskich z niszczycielską precyzją wystrzeliwał 88mm pociski, dosłownie rozszarpując stojące ciasno obok siebie, 12 czołgów typu Cromwell. Następnymi ofiarami działa L/57 KwK 36 były cztery niebezpieczne Shermany-Firefly, które chwilę później płonęły jak pochodnie. Wówczas załoga Tygrysa zajęła się czternastoma stojącymi dalej ciężarówkami i ciągnikami artyleryjskimi typu Bren i Lloyd, które ciągnęły 6-funtowe działa ppanc. Strzał z armaty oraz morderczy ostrzał z dwóch MG 34 załatwiły sprawę. Cała akcja trwała około 5 minut. Objeżdżając pozostałości Szwadronu A, grupa niemieckich czołgów na pełnym gazie ruszyła w stronę Villers-Bocage, mijając jeszcze po drodze wraki z porannego "spotkania". Zbliżając się do skrzyżowania w centrum miasteczka Wittmann usłyszał huk oraz płonącego Tygrysa z tylnej straży i jego ewakuującą się załogę. Zdał sobie sprawę, że znalazł się w pułapce, lecz pomimo tego nakazał kontynuowanie akcji. Dwa ukryte czołgi angielskie - Sherman-Firefly oraz Cromwell, oczekiwały w zasadzce na swoje ofiary. Pierwszy pocisk 17-funtowego działa ominął o centymetry czołg Wittmanna. Podążający za nim Pz IV miał mniej szczęścia. Kiedy ostatni Tygrys minął pozycję Anglików, Cromwell oddał pierwszy, niecelny strzał, lecz manewrując w ciasnych uliczkach miasteczka, zdołał oddać drugi i celny strzał.
Wittmann widząc zniszczenie drugiego Tygrysa oraz nie wiedząc, że Pz IV - czołg osłony jest uszkodzony, posuwał się wzdłuż głównej ulicy Villers-Bocage. Woll próbując przekierować działo na kolejne boczne uliczki, nie zauważył ukrytego 6-funtowego działa przeciwpancernego. W chwilę potem pocisk rozerwał lewą stronę zawieszenia czołgu. Po oddaniu kilku strzałów z działa i ostrzelania się z karabinów maszynowych, załoga wzięła lekkie uzbrojenie i porzuciła uszkodzony pojazd. W drodze powrotnej nie napotkali żadnych oddziałów angielskich. W czasie piętnastokilometrowego marszu mogli z bliska ocenić rozmiary zniszczenia dwóch kolumn brytyjskich, jakiego dokonali tego dnia. Resztki oddziałów alianckich zostały szybko schwytane do niewoli przez niemiecką piechotę.

Pomimo nie osiągnięcia przez Wittmanna głównego celu, zniszczenie takiej ilości sprzętu 4CLY zmusiło Anglików do wycofania się z okolicy oraz samego miasteczka Villers-Bocage. Zapewniło to ciągłość linii niemieckich oraz zażegnało niebezpieczeństwo dla lewej flanki dywizji Panzer Lehr. Wynik taki osiągnięto niszcząc ponad 25 wrogich pojazdów pancernych i kilkadziesiąt pojazdów opancerzonych różnego typu, przy stracie 4 niemieckich maszyn. Po powrocie do oddziału jego dowódca dywizji LSSAH, Sepp Dietrich oraz dowódca Panzer Lehr Division, generał porucznik Fritz Bayerlein, obaj wylewnie dziękowali młodemu bohaterowi. Wittmann za swój wyczyn pod Villes-Bocage otrzymał 22 czerwca 1944 roku Miecze do swego Krzyża Rycerskiego z Liściami Dębu, jednocześnie otrzymał awans na stopień SS-Hauptsturmführera - kapitana. Trzy dni później otrzymał to odznaczenie z rąk samego Hitlera w Berchtesgaden. Po otrzymaniu medalu Wittmannowi zaproponowano objęcie stanowiska instruktora w szkole pancernej w Paderborn. Młody kapitan odmówił.

W lipcu oraz na początku sierpnia Niemcy znaleźli się w całkowitej defensywie. Dywizja LSSAH wraz z 1 Kompanią Wittmanna brała między 3 a 10 lipca udział w bitwie o Caen. W okolicach, gdzie odnosił największe zwycięstwa, pozostał Michael aż do początku sierpnia. Objął w tym czasie w posiadanie nowy czołg #007. Drugiego dnia tego miesiąca odszedł na leczenie, z powodu obrażeń głowy, przyjaciel i celowniczy-strzelec Balthasar Woll.

8 sierpnia 1944 roku Anglicy rozpoczęli kolejną wielką operację "Totalize", która miała wkrótce zamknąć olbrzymie siły niemieckie pod Falaise. Jednostka Wittmanna została oddana pod rozkazy legendarnego Kurta "Panzer" Meyera, dowodzącego 12 Dywizją Grenadierów Pancernych SS "Hitlerjugend". Około sześćdziesiąt sprawnych pojazdów niemieckich, w tym 10 Tygrysów, stawiło czoła dziesięciokrotnie liczniejszym oddziałom pancernym aliantów. 8 sierpnia 1944 roku zadaniem Wittmanna był atak i eliminacja sił pancernych wroga z okolic miasta Cintheaux, między Caen a Falaise na drodze N 158. Po ustawieniu się na pozycjach wyjściowych, około 12:30 Wittmann wraz z towarzyszącą mu drużyną Tygrysów ruszył w stronę wyznaczonego celu. W krótkim czasie wdał się w wymianę ognia z Shermanami należącymi do 4 Kanadyjskiej Dywizji Pancernej, która również podążała do tego miasta. Po wybiciu wrogich pojazdów, Tygrysy znów ruszyły w kierunku wyznaczonego celu. W odległości 800 metrów czołgi niemieckie dostrzegły następny oddział złożony z czołgów Sherman-Firefly, należących do Szwadronu "A", 1 Królewskiej Gwardii Northamptonshire. Nastąpiła kilkunastominutowa wymiana ognia, w czasie której około godziny 12:47 eksplodował, jako drugi, czołg #007 należący do Michaela Wittmanna. Zginęła cała załoga, składająca się z:
20-letniego radiooperatora SS-Sturmmanna Rudolfa „Rudi” Hirschela,
20-letniego kierowcy SS-Unterscharführera Henricha Reimersa,
24-letniego strzelca-celowniczego SS-Unterscharführera Karla Wagnera,
20-letniego ładowniczego SS-Sturmmanna Günthera Webera,
30-letniego dowódcy SS-Haupsturmführera Michaela Wittmanna.

W czasie tej walki zniszczonych zostało aż trzy Tygrysy, wątpliwe jednak, że z takiej odległości 17-funtowe pociski zdolne były do przebicia grubego pancerza PzKpfw VI Ausf. E. Ciała załogi pochowali po bitwie mieszkańcy z okolicy. Szczątki złożono w nieoznakowanym grobie obok wraku. W godzinę po śmierci Wittmanna ogłoszono jego "zaginięcie w akcji". Poszukiwania rozpoczęły się w nocy z 8 na 9 sierpnia 1944 roku, dokonywane przez żołnierzy 12 Dywizji Grenadierów Pancernych SS "Hitlerjugend".

Z badań jakie przeprowadzono nad wrakiem #007 wynika jednoznaczna opinia, że zniszczenie czołgu nastąpiło w skutek eksplozji silnika, paliwa a następnie amunicji, które spowodowały tak silną detonację, która odrzuciła masywną wieżę na kilkadziesiąt metrów. Co jest najdziwniejsze - z tyłu i boków pojazdu nie było widać żadnych oznak naruszenia pancerza przez pociski czołgów alianckich. Najbardziej prawadopodobnym scenariuszem okazuje się wówczas atak lotniczy dokonany przez zabójcze dla czołgów Typhoony Mark IB należące do RAF. Rakieta wystrzelona z samolotu przebiła 25mm pancerz osłony silnika i to spowodowała totalną destrukcję niemieckiej maszyny. Tego samego dnia samoloty tego typu zniszczyły ponad 130 niemieckich pojazdów.

Śmierć Wittmanna stała się głośna nie tylko po stronie niemieckiej, ale odbiła się szerokim echem wśród aliantów. Nie dziwi zatem fakt, iż wiele jednostek sprzymierzonych deklarowało "wykończenie" niemieckiego asa pancerniaków. Oprócz wspomnianych wyżej dwóch jednostek, które prowadziły bezpośrednią walkę z drużyną Tygrysów, do tego faktu przyznawały się jednostki, które nawet nie były w pobliżu całego zdarzenia, m. in.: brytyjska 33 Niezależna Brygada Pancerna oraz polska 1 Dywizja Pancerna.

Michael Wittmann jeszcze za swojego życia przeszedł do annałów historii jako wielki mistrz taktyki i walki, mając do swej śmierci na koncie 138 czołgów, a także 132 działa przeciwpancerne i ponad 250 różnego typu pojazdów opancerzonych - radzieckich i aliantów zachodnich.

Szczątki załogi Tygrysa #007 odnaleziono w 1983 roku, a po ich zidentyfikowaniu przeniesiono na Niemiecki Cmentarz Wojskowy w De La Cambe we Francji.

Jego grób znajduje się w bloku 47, rzędzie 3, nr 120.

Zniszczony "Tygrys" 007, w którym zginął Wittmann

Tekst ze strony: http://www.panzerpunkt.info

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz